Niewinny, a do tego cierpiący na zaburzenia psychiczne chłopak, zdążył przesiedzieć w areszcie dwa miesiące. Jego rodzina zapowiada wystąpienie do sądu z pozwem o odszkodowanie i zadośćuczynienie.
Dotarliśmy do głównego świadka. Na podstawie jegorelacji powstał portret pamięciowy przedstawiający 28-latka, który nie wiedział wówczas nawet, gdzie jest siedziba SKOK. Podejrzanego wskazał też przy okazaniu. Biegły psycholog stwierdził, że świadek jest wiarygodnym źródłem dowodowym. Śledczy po obwieszczeniu sukcesu słowem nie wspomnieli jednak, że... leczy się psychiatrycznie.
- Przy okazaniu podejrzanego jeden policjant krzyknął do mnie coś w tym stylu: mów, że to ten! Odsłonili, pytają który, wskazałem czwórkę, bo to był jeden podobny, kazali podpisać i tyle. Nikt nie pytał, czy mam wątpliwości. To było wszystko dla formalności. Badanie psychologiczne trwało kilka minut. Biegły pokazał mi obrazek, żebym odpowiedział, co się na nim dzieje - relacjonuje Marcin K., rencista, dorabiający na pół etatu. Przyznaje, że cierpi na "organiczne zaburzenie osobowości i epilepsję", jest po operacji guza mózgu.
Policja i prokuratura zapewniają, że dochowano wszelkich procedur, a opinia biegłego dała im mandat do dalszego działania. - Na tamtym etapie realizacji sprawy nie było podstaw, aby wątpić w uczciwość czy rzetelność działań piotrkowskich policjantów. Wręcz przeciwnie, wszystkie dokonywane przez nich czynności w sprawie napadu układały się w logiczny ciąg chronologiczny i zostały prawidłowo udokumentowane - tłumaczy podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik prasowy łódzkiej komendy wojewódzkiej.
Nagrody za realizację tej sprawy otrzymało dwóch policjantów KMP w Piotrkowie, detektyw sekcji dochodzeniowo-śledczej i zastępca dyżurnego. Po 1.800 zł brutto przyznał im komendant główny. Co w tej sytuacji z nagrodami?
- Gdy nagrodzeni policjanci dowiedzieli się, że kto inny przyznał się do napadu, sami zdecydowali, że nagrody przekażą na organizację pożytku publicznego - zapewnia podinsp. Zielińska. Wkrótce premie trafią na konto Fundacji Gajusz, prowadzącej Hospicjum Domowe dla Dzieci Ziemi Łódzkiej.
Marek Obszarny POLSKA Dziennik Łódzki