Martyna Rokita jest dziennikarką specjalizującą się w show biznesie i muzyce disco polo. Prowadzi portal beautyfashionhealth, współpracuje z „Super Expressem”, a także z agencją Studio 69, dla której od siedmiu lat robi wywiady z największymi gwiazdami show-biznesu w Polsce.
Co skłoniło Cię do napisania książki o Zenku?
Do projektu o Zenonie Martyniuku zaprosił mnie Marek Kwiecień, który od jakiegoś czasu odpowiada za wizerunek medialny Zenka. Spodobały mu się wywiady, które robiłam z królem disco polo dla „Super Expressu”, „SuperHitów Disco Polo” oraz innych kolorowych czasopism. Kiedy jesienią ubiegłego roku był w interesach w Warszawie, gdzie na co dzień mieszkam i pracuję, spotkaliśmy się osobiście, podczas rozmowy wspomniałam, że nie tylko jestem dziennikarką zajmującą się show-biznesem i branżą disco polo, ale również piszę wiersze, opowiadania i piosenki… Marek powiedział, że fajnie się składa, bo szuka kogoś, kto ma pojęcie o disco polo, jest godny zaufania i potrafi dobrze pisać. Może to zabrzmi nieskromnie, ale okazałam się idealną osobą. Następnie przesłałam mu kilka swoich utworów, które przypadły do gustu jemu, Zenkowi oraz Danusi. Później przez kilka miesięcy prowadziliśmy rozmowy z wydawnictwami, a teraz są tego namacalne efekty w postaci książki.
Kiedy zabrałaś się za pisanie?
8 marca bieżącego roku, tuż po moim spotkaniu z Zenkiem, podczas którego zarejestrowałam prawie cztery godziny rozmowy o jego życiu. Artysta był akurat w Warszawie, więc umówiliśmy się w jednej z kawiarni i męczyłam go swoimi, nie zawsze prostymi pytaniami (śmiech).
Jak przebiegała praca nad książką? Zenek był - nazwijmy to - bezpośrednio zaangażowany w jej tworzenie?
Jestem perfekcjonistką, dlatego postanowiłam, że wywiady do książki muszą powstać z rozmów face to face, a nie z telefonicznych pogawędek, choć i tych w ramach uzupełnień również nie zabrakło. Spotykaliśmy się z Zenkiem w różnych miejscach, towarzyszyłam mu na koncertach i za ich kulisami, na nagraniach do programów, zawitałam też do jego domu w Grabówce pod Białymstokiem. Poznałam jego żonę i syna, którzy także udzielili mi wielu cennych informacji z życia króla disco polo. Ponadto rozmawiałam bliskimi przyjaciółmi Zenka oraz współtwórcami największych przebojów zespołu Akcent. Były też telefony do Belgii, a specjalnie dla mieszkającego w USA kolegi musiałam założyć Skype'a, ale było warto, bo Mariusz Moroz opowiedział historię, jak Zenek uratował mu życie, kiedy zasłabł przy okazji ich wspólnego wyjazdu na Kubę, połączonego z kręceniem teledysku do piosenki „Czekam na Ciebie”.
Ciężko było namówić artystę na zwierzenia?
Zenek okazał się wymarzonym rozmówcą. Od razu złapaliśmy wspólny język. Jasno określiliśmy zasady współpracy. Wszelkie sprawy wyjaśnialiśmy na bieżąco, dzięki czemu uniknęliśmy gigantycznych poprawek, czy wyrzucania rozdziałów. Praca z Zenkiem była dla czystą przyjemnością. Chętnie opowiadał mi o bardzo szczęśliwym dzieciństwie, pierwszych miłościach - złamał niejedno damskie serce, żonie, synu, zagranicznych wyjazdach, a także idolach, takich jak John z Bad Boys Blue, który dziś jest jego przyjacielem. Książka „Życie to są chwile” zabiera czytelnika w podróż od narodzin Zenka i kończy się na zapowiedziach kolejnych fantastycznych rzeczy związanych z idolem milionów Polaków.
Zenek ma opinię skromnego, ułożonego, bezpretensjonalnego, artysty... Takiego chłopaka z sąsiedztwa. Lektura to zweryfikuje? Jest szansa na to, że poznamy Zenka od zupełnie innej strony?
Na pewno będzie wiele zaskakujących historii. Nie mogę powiedzieć o nim nic złego, bo Zenek faktycznie jest skromnym człowiekiem o wielkim sercu, uczciwym, pracowitym i pomocnym, o którym wszyscy wypowiadają się w samych superlatywach. Jego znajomi mówili, że nawet, gdy ich czymś wkurzył, nie potrafili się na niego gniewać. Raz tylko sąsiedzi wezwali na niego policję, bo komuś nie podobało się, że muzyka gra za głośno.
Przez pewien czas muzyka disco polo nie cieszyła się szczególną popularnością, ale teraz – nie bójmy się tego powiedzieć – wróciła do mainstreamu, i to z przytupem. Na czym polega fenomen Zenka Martyniuka? Dlaczego, Twoim zdaniem, osiągnął status kultowego artysty, co złożyło się na jego sukces?
Ostatnie lata pokazują, że disco polo, to jednak jest nasza muzyka i nie powinniśmy się jej wstydzić. Po kilku latach medialnego niebytu, w 2006 roku powróciła na dobre do stacji telewizyjnych i radiowych, tak naprawdę dzięki studentom, którzy wyciągnęli ją z podziemia, zapraszając takie zespoły jak Boys, Weekend, czy Top One na Juwenalia lub zabawy w klubach studenckich. Dziś już nie mówi się o fanach disco polo, że to ludzie niewykształceni. Każdy z discopolowych artystów miał swoje przysłowiowe pięć minut. Był czas, że liczył się tylko Boys, wśród kobiet prym wiodła Shazza, a potem świat oszalał na punkcie zespołu Weekend. W tle tego wszystkiego konsekwentnie grał zespół Akcent, który zawsze miał swój styl i teraz został doceniony podwójnie. Zenek jest fenomenem. Mówi się, że jego głosu nie da się podrobić. Ta barwa, doskonale zaaranżowane utwory, całkiem niezłe teksty piosenek i niezwykła energia, jaka od niego bije, sprawiają, że nie sposób go nie kochać. Swoją postawą udowadnia, że nie trzeba kreować się na nie wiadomo kogo, żeby robić zawrotną karierę.
Przypomnijmy raz jeszcze: biografia „Życie to są chwile” od 5 lipca w Empiku.
Dla mnie to bardziej opowieść biograficzna o życiu i twórczości Zenona Martyniuka, której jestem autorem i zarazem narratorem. Moja obecność zaznacza się we wstępie, żeby nadać całości momentami nieco poetycki nastrój, i wprowadzić czytelnika w świat Zenona Martyniuka. Później pojawiam się epizodycznie, żeby zaznaczyć pewne rzeczy. Na koniec zostawiam odbiorców z przesłaniem, że warto mieć marzenia i konsekwentnie dążyć do celu, bo ciężka praca naprawdę potrafi przynieść niesamowite efekty.
Rozmawiał MJ