Kiedy rozmawialiśmy kilka lat temu – wtedy był pan pracownikiem Uniwersytetu Bostońskiego, a także Instytutu Badań Klinicznych w Harvardzie, od tamtej pory pańska kariera mocno się rozwinęła…
Michał Pencina: Sześć lat temu wraz z rodziną przeprowadziłem się do Karoliny Północnej i podjąłem pracę na Uniwersytecie Duke’a w Durham. Przez pięć lat byłem dyrektorem statystki na Duke Clinical Research Institute (DCRI), jednej z najwiekszych na swiecie akademickiej jednostki badań klinicznych, a w zeszłym roku podjąłem pracę jako prodziekan od data science (nauka o danych) w Szkole Medycznej Duke University.
Jest pan biostatystkiem i bioinformatykiem – na czym polega ta praca?
Moim zadaniem jest opracowywanie strategii zastosowania metod ilościowych w medycynie. Szkoła medyczna, w ogóle medycyna w Stanach Zjednoczonych bardzo mocno nakierowana jest na nauki matematyczne, statystkę, nauki ilościowe i na sztuczną inteligencję. Pomagam opracowywać strategię wspomagania decyzji medycznych przez zastosowanie wspomnianych metod ilościowych, projektować, przeprowadzać i analizować badania kliniczne oraz wdrażać tę strategię w działania medyczne.
Czy rzeczywiście te liczby, owe zastosowane modele matematyczne w konkretnych analizach czy statystyczne podstawy oceny przydatności nowych czynników ryzyka chorób serca – czy to wszystko naprawdę sprawdza się w realnym życiu?
To się bardzo wiąże – tak w ogóle większość gałęzi przemysłu niemal bezustannie używa metod ilościowych do podejmowania decyzji. Dajmy na to taki prosty przykład – karty kredytowe. Kiedy występujemy o takową to bank stosuje specjalny algorytm, który wylicza ryzyko czy zbankrutujemy. I to samo wprowadzamy teraz w medycynie. Modele ryzyka – jakie jest prawdopodobieństwo, że będziemy mieli zawał serca czy udar – i na tej podstawie odbywa się leczenie. Natomiast można w medycynie zrobić jeszcze dużo więcej. Tak naprawdę dotykamy czubka góry lodowej, a to musi pójść jeszcze głębiej i dalej, jak w innych dziedzinach życia.
Rozumiem, że na podstawie udostępnionych panu i pańskim kolegom wyników badań jesteście w stanie stwierdzić czy ktoś zachoruje na określoną chorobę?
Tak. Obliczamy prawdopodobieństwo zachorowania. Oczywiście te algorytmy nie są w stu procentach dokładne, ale potrafią bardzo dobrze rozróżnić pacjentów, którzy zachorują od tych, którzy nie zachorują, i też pomóc wybrać sposób leczenia, dobrać leki. Teraz też pojawiła się koncepcja uczącego się systemu opieki zdrowotnej, tak zwany learning health system, który polega na tym, żeby właściwie cały system opieki zdrowotnej zbudować na tych algorytmach i metodach ilościowych – i my to na Uniwersytecie Duke’a zaczynamy wdrażać. Między innymi opracowaliśmy przy pomocy sztucznej inteligencji algorytm, który przewiduje prawdopodobieństwo, że pacjenci będą hospitalizowani z różnych, pięćdziesięciu powodów. I na tej podstawie są stworzone całe zespoły medyczne, które „wyłapują” tych pacjentów. Czy to lekarze, pielęgniarki czy też pracownicy społeczni udają się do nich i opracowują plan, jak poprawić ich zdrowie na tyle, by ci pacjenci nie musieli trafić do szpitala.
To brzmi fantastycznie – taka opieka i troska o pacjenta z zewnątrz…
Nareszcie zmienia się nastawienie. Jako długoletni pracownik Framingham Heart Study, gdzie pracowaliśmy nad prewencją i ubolewaliśmy, że mamy te algorytmy i są one za mało używane, zauważam że to się zmienia. Trochę jest to wymuszone sytuacją finansową, ponieważ jest coraz więcej osób starszych w Stanach Zjednoczonych i w krajach rozwiniętych przez co tamtejsze systemy opieki zdrowotnej, nastawione tylko na leczenie, po prostu zbankrutują mając tak dużą liczbę osób wymagających kosztownych procedur. Decydenci i politycy nareszcie zrozumieli, że należy postawić na prewencję. System opieki zdrowotnej jest zmieniany tak, aby bardziej zapobiegać chorobom niż je leczyć.
Pomaga temu chyba również taka ogólnoświatowa tendencja, by być jak najdłużej młodym i o siebie dbać? Zmienia się też pod tym względem mentalność ludzi…
Zgadza się. Ponieważ nasz uniwersytet współpracuje z wieloma wielkimi firmami technologicznymi, na przykład z Google, to czasami żartujemy sobie, że założyciele tej marki tak naprawdę to mają już chyba wszystko co na świecie wymyślono poza nieśmiertelnością. I teraz największe inwestycje tych koncernów kierują się w stronę zdrowia. Tak jak Tim Cook, szef koncernu Apple, kiedy go zapytano z czego Apple będzie najsłynniejszy nie odpowiedział, że z iPhone’a czy innych wynalazków tylko, że z ich wkładu w zdrowie. Choć na dzień dzisiejszy wydaje się to niedorzecznością to jednak pokazuje w co ten koncern inwestuje. Kiedyś w dziedzinie zdrowia były tylko koncerny farmaceutyczne, a teraz zupełnie inni gracze zaczynają tu wchodzic – z różnych pobudek, od czysto humanitarnych po finansowe, bo czują jaki to będzie w przyszłości zysk.
Metoda oceny wieku serca to jedno z pierwszych pańskich dokonań na skalę światową…
Pracując we Framingham tworzyliśmy algorytmy ryzyka i algorytm ryzyka trzydziestoletniego, który można stosować do osób młodszych. Tak to najciekawsze z moich prac z tamtego okresu.
Co jest potrzebne by obliczyć wiek serca?
Współczynniki takie jak poziom cholesterolu, wartość ciśnienia krwi, poziom cukru, informacja o paleniu bądź nie papierosów, wiek i płeć. Chodziło o to, by wziąć proste czynniki i ten wiek pokazać w przybliżeniu. To tak naprawdę stanowi przetłumaczenie tego prawdopodobieństwa, które pacjentowi jest trudno sobie wyobrazić, że ma na przyklad dziesięć procent szans na to, by dostać zawału serca. Natomiast jak się mu powie, że jako 40-latek ma serce w stanie takim, jakby miał lat 55 to zdecydowanie bardziej to do niego przemawia.
Jak wygląda pański dzień na Uniwersytecie Duke’a?
Rano odczytuję mejle, odpowiadam na nie, potem odbywają się narady naukowe, zawsze staram się też znaleźć czas, by popracować nad badaniami lub publikacjami, później lunch czy spotkanie z kimś w sprawach zawodowych, następnie kolejne narady, i znów odpowiedzi na nowe mejle, pisanie recenzji do artykułów czy publikacji związanych z prowadzonymi badaniami.
Warto właśnie wspomnieć również, że ma pan bardzo bogaty dorobek w literaturze medycznej…
Fakt. Udało się wiele tych prac napisać. Nawet w ostatnich latach zostałem zaliczony do grona bodajże trzech czy czterech tysięcy naukowców na świecie, którzy są najczęściej cytowani. Jestem w tej grupie jako jeden z nielicznych statystyków, ale to dzięki moim badaniom medycznym i zastosowaniu statystyki w medycynie.
Pan jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego, Wydziału Matematycznego – matematyka, medycyna, choroby cywilizacyjne – jak to ma się do siebie?
Kończyłem studia matematyczne i zrobiłem pracę magisterską z matematyki aktuarialnej, czyli weszło to w zakres oceniania ryzyka przeżycia – z tym wiążą się ubezpieczenia na życie – i później robiąc doktorat w Bostonie też chciałem kontynuować tę matematykę, która zajmuje się obliczaniem prawdopodobieństwa przeżycia. A od przeżycia do chorób cywilizacji to już bardzo blisko.
Jest pan człowiekiem sukcesu – pańskimi dokonaniami można by obdzielić kilkoro osób. Czy jest jeszcze w dziedzinie, w której się pan specjalizuje coś, co chciałby pan jeszcze odkryć czy osiągnąć?
Byłoby świetnie gdyby ten uczący się system opieki zdrowotnej dało się tak naprawdę wdrożyć nie tylko w stanach Zjednoczonych, ale także w Polsce. A Polska ma do tego kilka ciekawych atrybutów. Na przykład mamy jednego płatnika w systemie zdrowotnym, co jest bardzo ważne, bo w USA jest to podzielone i występuje wiele komplikacji, więc potrzebne dane łatwiej byłoby zebrać. Ponadto jesteśmy państwem mniejszym, bardziej spójnym. Byłoby fantastyczne, gdyby udało się przetworzyć polski system opieki zdrowotnej, który teraz właściwie musi gonić świat, by w połączeniu z siłą elementów takich jak jeden płatnik, tradycjami matematycznymi i nauk ilościowych w Polsce, w system bardziej prewencyjny i efektywny.
Czy współpracuje pan z polskimi lekarzami i instytucjami zajmującymi się ochroną zdrowia?
Tak. Od wielu lat współpracę z gdańskim Uniwersytetem Medycznym, mamy na koncie kilka wspólnych projektow i publikacji. Obecnie intensywnie współpracuję z Instytutem Kardiologii w Warszawie, a ostatnio zostałem zaproszony do Rady Naukowej Agencji Badań Medycznych powołanej przez ministra zdrowia.
Pozwolę sobie na niedyskretne pytanie – czy skorzystał pan z własnej metody i sprawdził już wiek własnego serca?
Sprawdzałem. Pamiętam, że był bliski mojej metryce. Ale prewencyjnie już od jakiegoś czasu gram regularnie w piłkę i ograniczam spożycie cukru.
Kiedy bywa pan u rodziców w Piotrkowie to, które miejsca najchętniej w mieście odwiedza?
Najbardziej lubię piotrkowskie kościoły – to jest niesamowite jak wiele ich mamy, jaki mają piękny wystrój. I jak idę na mszę w Polsce to zawsze łezka w oku się kręci, bo głębia przeżycia i duchowości jest nieporównywalna z widocznym i prawdziwym katolicyzmem amerykańskim, a jednak dużo inaczej odbieranym
A tęskni pan za kuchnią mamy?
Oj bardzo tęsknię. Kilku przepisów się nauczyłem także próbujemy z żoną jakoś to powielać, ale nigdy tak dobrze nie wychodzi jak u mamy.
A ulubione danie u mamy?
Oj to tyle jest, że trudno zdecydować… chyba jednak kotlet schabowy jest wysoko na liście.
Dziękuję za rozmowę.
Sylwetkę Michała Penciny znajdziejsz TUTAJ