Skąd wzięła się tradycja produkowania takich kufli?
Jeszcze do niedawna, kiedy nasze wojsko nie było zawodowe, żołnierze robili sobie chusty na wyjście i tam wypisywali najważniejsze wydarzenia ze swojej służby. Podobnie jest z tymi kuflami. Głównie mają one związek z tematyką militarną, są robione z okazji wyjścia żołnierza do rezerwy. Pierwsze najstarsze kufle, które widziałem były związane z wojną francusko-pruską w latach 1870-1871. Właściwie to wtedy wzięła się tradycja robienia tych kufli. Rzesza niemiecka była bardzo dużym krajem, ponad 200 garnizonów. Najpiękniejsze kufle, a także największa liczba i różnorodność powstały tak mniej więcej od 1895 do wybuchu I wojny światowej, czyli do 1914 roku. Jak wiadomo, po wojnie, armia niemiecka została zredukowana traktatem wersalskim do 100 tysięcy i mimo iż tradycja trwała, jednak te kufle nie były już tak pięknie zdobione i nie były już tak liczne. Takie kufle to typowo niemiecka tradycja, zdarzało się, że w austriackich garnizonach podchwytywano ten pomysł, jednak głównie chodzi o Niemcy przed I wojną światową.
Czym charakteryzują się kufle o tematyce militarnej?
Taki kufel obowiązkowo musi mieć przykrycie cynowe, które wieńczy jakaś figura w zależności jakie to było wojsko. Jeżeli to była artyleria to zazwyczaj jest to armata, jeśli wojska marynarki wojennej to jest to marynarz, natomiast w przypadku służb wartowniczych będzie to wartownik z lwem u boku, a jeżeli kawaleria to kawalerzysta na koniu. Na pierwszej stronie kufla jest na przykład obrazek garnizonu, zdjęcie dowódcy regimentu lub panującego monarchy. Obowiązkowo musi być ręcznie napisane imię i nazwisko rezerwisty, numer garnizonu, w jakim pułku, kompani służył oraz w jakich latach. Na lewym i prawym boku są charakterystyczne scenki rodzajowe. Najczęściej spotykane motywy to ćwiczenia na poligonie, czas wolny, czyli biesiadowanie przy piwie, biwak żołnierski, randka z dziewczyną lub też pobyt w anclu. Z tyłu taki kufel posiada imiona i nazwiska innych rezerwistów, którzy służyli w tej kompanii, opisane po obu stronach uchwytu. Najbardziej charakterystyczną częścią takiego kufla jest tzw. prześwit. Jak otworzy się kufel, spojrzy w dno i skieruje je w stronę światła to widać tam obrazek. Najczęściej to wizerunek monarchy, motyw militarny lub żołnierz z dziewczyną. Oficerom, z racji pełnienia swojego stanowiska, nie wypadało robić takich kufli, gdyż piwo nie było dla nich powodem do dumy. Zamiast tego robili sobie filiżanki, również z motywami militarnymi. Tych filiżanek jest o wiele mniej i są trudniejsze do zdobycia, ponieważ oficerów było mniej.
Czy z tymi kuflami wiążą się jakieś ciekawostki?
Kufel to dla rezerwisty pamiątką na całe życie, zabierał go do domu, pił sobie z niego piwo. Była też ciekawa tradycja. Jeżeli rezerwista zmarł, w dnie jego kufla wybijano dziurę, aby już nikt nie mógł z niego pić. Robiono tak, jeżeli rezerwista miał takie życzenie przed śmiercią. Oczywiście jest to przykra sprawa dla kolekcjonerów, bo wiadomo, że wtedy są mniej wartościowe, bo jest on w pewien sposób uszkodzony. Jednak są też tacy, którzy tego typu uszkodzenia sobie chwalą, że rezerwista do końca życia korzystał z tego kufla i spełnione zostało jego życzenie wybicia tej dziury w dnie. Oczywiście można taki kufel naprawić, sam próbuję to robić, bo jak wiadomo na rynku mało jest tych kufli, ciężko jest je obecnie dostać. Kufel jest porcelanowy, więc łatwo można go uszkodzić. Nietrudno też zniszczyć przykrycie cynowe, które poddaje się przy ruchu ręką. Mam w kolekcji kilka oryginalnych przykryć oraz kufle bez przykrycia. Współpracuje z taką firmą, która produkuje kufle i oni profesjonalnie mi to naprawiają.
W jakich granicach wahają się ceny tych kufli?
Generalnie, jeżeli kufel jest w przyzwoitym stanie i jest kompletny to od 500 zł wzwyż, przy czym przeciętna cena to około od 1000 do 2000 zł za sztukę. Ale zdarzają się też po kilkanaście tysięcy euro. Widziałem kiedyś taki, który był z kolonii niemieckiej, z Afryki Południowej, z garnizonu okupacyjnego i został sprzedany za około 20 tysięcy euro. Jeżeli chodzi o zakup tego typu przedmiotów to spotyka się je czasami na polskich aukcjach, ale rzadko w dobrej cenie. Najłatwiej jest na zagranicznych portalach aukcyjnych. Na ryku dostępne są również współczesne repliki, które również stanowią przedmiot kolekcjonerski, jednak ich ceny wahają się od 100 do 500 zł.
Jak liczna jest Pana kolekcja?
To się zmienia, bo jak wszyscy kolekcjonerzy wymieniam się, dokupuje nowe, ale na chwilę obecną jest to około 100 sztuk.
Czy jest w kolekcji jakiś kufel, który ma dla Pana największe znaczenie?
Jeżeli chodzi o jakąś wartość sentymentalną to z żadnym nie wiąże się jakaś szczególna historia. Wszystkie zostały kupione na aukcjach i nie mam jakiegoś sentymentu. Dużą wartość miałby dla mnie taki kufel z polskim nazwiskiem, bo jak wiadomo zachodnia część Polski była w tym czasie pod zaborem niemieckim i wielu Polaków służyło w niemieckiej armii. Zdarzają się takie kufle, aczkolwiek nie mam jeszcze go w kolekcji. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni.
Skąd wzięła się u Pana taka pasja?
To jeszcze z mojego dzieciństwa, czasów komuny. Wtedy kolekcjonowało się puszki. Teraz dla młodzieży pewnie byłoby to śmieszne, ale ci którzy pamiętają tamte czasy to pamiętają jak było. Właśnie od zbierania puszek zaczęła się ta moja pasja. Później przerzuciłem się na kufle szklane, potem na ceramiczne, aż ostatecznie wyspecjalizowałem się tylko i wyłącznie w tych o tematyce militarnej.
Czy wybiera się Pan na giełdy oraz utrzymuje kontakt z innymi kolekcjonerami?
Na giełdach bardzo ciężko dostać takie kufle, zdarzyło mi się 3 razy nabyć na naszej piotrkowskiej, ze starociami. One były mniej cenne z punktu widzenia kolekcjonera. Jeżeli chodzi o kontakt z innymi kolekcjonerami to tylko przez internet. Takich przyjaciół, z którymi utrzymuję kontakt najbliżej mam w Częstochowie i Legionowie. Nie znam nikogo mieszkającego bliżej. Mam też przyjaciela w Rosji, z którym się wymieniam i koresponduję.
Dziękuję za rozmowę.
PK