Piotrków: Oratorium św. Antoniego ma już 10 lat

Tydzień Trybunalski Sobota, 31 grudnia 20110
- Wyszedłem na Stare Miasto i zobaczyłem, że masa dzieciaków błąka się głodna po ulicach. To właśnie potrzeby tych dzieci zmobilizowały mnie, by stworzyć Oratorium...

... wspomina ojciec Gracjan Kubica, założyciel Oratorium św. Antoniego przy klasztorze ojców Bernardynów w Piotrkowie, w którym tygodniowo pomoc i opiekę znajduje około 120 dzieciaków.

 

Oratorium św. Antoniego (czyli świetlica środowiskowa dla dzieci oraz młodzieży z rodzin ubogich i patologicznych) powstało w październiku 2001 roku. Kiedy prowadził je ojciec Gracjan, było wiele różnych momentów – zarówno tych lepszych, jak i gorszych.

- Wiele szczególnie śmiesznych sytuacji było na początku. Zupełnie nie spodziewałem się, że Oratorium rozrośnie się tak szybko. Nagle po dwóch tygodniach z grupki kilkorga dzieci, które przyprowadziłem do klasztoru, zrobiło się kilkadziesiąt, a ja zostałem sam. Wybiegałem więc na Słowackiego przed bramę klasztoru wypatrywałem jakiejś młodej osoby i wciągałem, prosząc: błagam, przypilnuj mi tych dzieciaków przez moment. Wchodziłem do kaplicy, modliłem się, żeby ten ktoś nie uciekł (wiedziałem, że jak przetrzyma pierwsze 15 minut, to będę miał kolejnego wolontariusza – opowiada o. Gracjan. Wspomina także momenty, kiedy to dzieciaki przychodziły do Oratorium pod wpływem alkoholu, paliły papierosy.

- Była taka śmieszna, ale zarazem niestety bardzo bolesna sytuacja. Przyszli chłopcy w wieku kilkunastu lat i byli niestety delikatnie wstawieni. Powiedziałem im, że nie mogą wejść do Oratorium, gdyż są pijani. Jeden z nich na to: mój tata powiedział, że lepiej żebym pił niż palił! Takich sytuacji można przywoływać tysiące – opowiada o. Gracjan. Dodaje, że najprzyjemniejsze chwile były wtedy, kiedy dzieciaki uśmiechały się, przynosiły piątki ze szkoły, zaczynały normalnie funkcjonować. I jako najpiękniejszą opowiada historię, kiedy po około trzech miesiącach funkcjonowania Oratorium wraz z dziećmi przyszli nauczyciele, by sprawdzić, co się dzieje. - Nasze działania sprawiły, że dzieci uczące się słabo nagle zaczęły przychodzić z odrobionymi lekcjami, nie spóźniały się, były przygotowane. Trudno takie wspaniałe sytuacje zapomnieć – mówi o. Gracjan.

Bywało też ciężko. Założyciel Oratorium twierdzi jednak, że stara się nie pamiętać tych złych rzeczy. - Żyję raczej tym, co pozytywne, dlatego spokojnie mogłem zabrać się za to Oratorium. Choć bywały momenty, że człowiek ryczał w ukryciu, bo widział, że jest bezsilny wobec nędzy, jaka dopada tego małego i bezbronnego człowieka. Miałem w świetlicy nastoletnich chłopców, którzy byli uzależnieni od kleju. Nie byłem w stanie ich wyrwać z tego nałogu, dwóch z nich zmarło. Wtedy człowiek czuje, że po ludzku przegrał, choć starałem się robić wszystko, by te dzieci nie rezygnowały z życia w ten sposób – opowiada.

Na trudności, które przynosił kolejny, dzień ojciec Gracjan patrzył jak na kolejne postawione przed nim wyzwania, którym trzeba sprostać. Same początki były trudne. A trudności wynikały z tego, że klasztor nie był przygotowany na tak dużą liczbę dzieci i na tego typu działalność. - Trzeba było przygotować kuchnię, specjalne pomieszczenia, sanitariaty. Najpierw potrzebna była duża sala do nauki, potem do rekreacji. Nagle okazało się, że z dzieciakami, które przychodzą do Oratorium, przychodzi ich młodsze rodzeństwo, więc szybko trzeba było przygotować oddział przedszkolny. Były to ogromne wyzwania dla klasztoru, który borykał się w tamtym momencie z remontami. Do tego należało wykonać remonty wewnętrzne, na które ciężko było pozyskać środki – tłumaczy o. Gracjan. Dodaje, że jeśli chodzi o wychowawców, dyrektorów, nauczycieli czy stowarzyszenie, to w takim aspekcie z Oratorium nie ma teraz kontaktu. - Nadal jednak mam kontakt z moimi wychowankami, którzy już wyrośli i dzielą się ze mną swoimi radościami, smutkami, sukcesami. To jest taki kontakt ludzki – mówi.

Od czerwca 2008 roku Oratorium zajmuje się ojciec Dawid Postawa, gwardian klasztoru oo. Bernardynów. Jak wyjaśnia, w momencie “przejęcia” świetlicy nie było konieczności wprowadzania większych zmian.

- Podtrzymana została pomoc dla dzieci w kwestii dożywiania i zajęcia. Nowością jest to, że dzieci posiadają już obecnie salę komputerową, gdzie kilka razy w tygodniu uczą się obsługi komputera – mówi ojciec Dawid. Dodaje, że w najbliższym czasie nie planuje żadnych zmian w funkcjonowaniu Oratorium. - Otwartość jednak jest i jeśli pojawi się jakaś nowa możliwość czy na przykład nowy instruktor, to jak najbardziej służymy pomocą dzieciakom – wyjaśnia.

Bardzo pozytywnie ocenia działalność założyciela Oratorium i sam pomysł.

 - Na pewno było to potrzebne i zapewne jest to bardzo dobra forma pomocy skierowana w stronę dzieci. Należy się wdzięczność za tego typu zainteresowanie, jakim wykazał się ojciec Gracjan. Wszystko się dobrze rozwija. W ostatnim czasie Oratorium miewało wiele sukcesów w różnych konkursach. Zwróciliśmy także uwagę na wprowadzenie zajęć twórczych, które kształtują dzieciaki. Staramy się je wychowywać, jak tylko najlepiej potrafimy – mówi o. Postawa.

W ciągu 10 lat funkcjonowania Oratorium przewinęło się przez nie kilkaset dzieciaków i “wyrosło” w nim. Z wieloma kontakt się nie urwał.

 - Czasem kontaktują się z młodszymi wychowankami. Są sytuacje, że udzielają pomocy mając, doświadczenie i przekazując je dalej – dodaje o. Dawid.

Anita Górecka, zastępca dyrektora świetlicy, w Oratorium działa już od 7 lat – najpierw jako wolontariuszka, teraz jako wychowawczyni.

 - Z roku na rok świetlica działa coraz prężniej i coraz więcej dzieciaków tutaj przychodzi. Oczywiście bywały różne chwile, te lepsze i gorsze, ale ogólnie jest to bardzo dobra forma pomocy dzieciom. Pamiętam, że na początku byli tutaj sami wolontariusze. Z czasem było ich już mniej, a pojawiali się wychowawcy, którzy funkcjonują do dziś. Zauważyłam jednak ponowny napływ wolontariuszy, który zgłaszają chęć pomocy – mówi Anita Górecka. Dodaje, że kontakt z dzieciakami nie ogranicza się tylko do kwestii wychowanek – wychowawca. - Wyjeżdżamy razem na wycieczki, spędzamy wspólnie czas, poznajemy się. A tym dzieciakom wystarczy nieraz tylko rozmowa – mówi.

Kiedy ojciec Gracjan zakładał Oratorium, nie przypuszczał, że tak szybko zgromadzi ono tylu wychowanków. - Takie świetlice są jak najbardziej potrzebne. Stanowią pewnego rodzaju azyl dla tych, którzy nie mają może zbyt dobrego zaplecza w domu. Powinno być jak najwięcej takich placówek, ponieważ konieczność ich działania podpowiada nam samo życie, które mówi, że takie placówki pomagają odbić się od dna – wyjaśnia o. Gracjan.

Sami wychowankowie twierdzą, że Oratorium stanowi dla nich w pewnym sensie drugi dom. - Przychodzimy tutaj, żeby się pobawić, odrobić lekcje, rysować – mówią młodsze dzieciaki. Starsze dodają, że mogą się tutaj pouczyć, coś zjeść, wyjechać na wycieczkę, poznać nowe osoby.

10 lat działania Oratorium św. Antoniego pokazało, że taka placówka była wręcz niezbędna w naszym mieście. Oby kolejnych 10 lat przyniosło jak najwięcej sukcesów w funkcjonowaniu świetlicy.

Magdalena Waga

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Szanowni czytelnicy, na czas trwania ciszy wyborczej wyłączyliśmy możliwość publikacji komentarzy, możliwość ta powróci po jej zakończeniu. I pamiętaj - 21 kwietnia widzimy się na wyborach! – Redakcja ePiotrkow.pl

Komentowanie zostało wyłączone.
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat